SYDONIA VON BORCKE I INNE LEGENDY ZIEMI ŁOBESKIEJ
Jezioro Biały Zdrój wiążą byli mieszkańcy z podaniem jak piękny kościół w wyniku czarów rzuconych przez mieszkańców tych ziem na okrucieństwa pierwszych Borków w XIII w. zapadł się, a w jego miejsce pojawiło się jezioro. Pokryte trzcinowiskiem kryje skarby zgromadzone przez ludzi, którzy praktycznie nie byli jeszcze chrześcijanami i z wypraw łupieskich gromadzili skarby. Borkowie przybyli spod Kołobrzegu połakomili się na złoto. W czasie zabierania skarbu mury kościoła zapadły się, grzebiąc szabrowników.
Łobeski zamek miał podziemne połączenie z kościołem. W czasie potopu szwedzkiego zamek spalono, obrońcy wycofali się do ruin kościoła. Tuż po odejściu obrońców pająki splotły świeżą sieć. Napastnicy uznali, że nikt tędy nie mógł przechodzić i nie penetrowali podziemnego przejścia. To uratowało obrońców i skarby przeniesione do ruin kościoła.
SYDONIA - POMORSKA LEGENDA
Z rodu Borków pochodziła znana z urody Sydonia, której historia przez lata obrosła legendą. W pamięci potomnych zapisała się jako pomorska czarownica albo też klasztorna wiedźma. Sydonia von Borcke urodziła się około 1545 r. na zamku w Strzmielu, 7 km od Łobza. Już w wieku dwudziestu kilku lat musiała na zawsze opuścić rodzinne Strzmiele, wskutek zatargu z bratem Ulrikiem, który odmawiał jej należnej części ojcowizny. Nie można odmówić Sydonii wiedzy, inteligencji i trzeźwości w patrzeniu na świat. Nie zawsze było to jednak życzliwie odbierane przez otoczenie i paradoksalnie przyczyniło się do okrzyknięcia Sydonii czarownicą. Podczas pobytu, jako dama dworu, na zamku w Wołogoszczy oczarowała księcia Ernesta Ludwika z rodu Gryfitów, który przyobiecał jej małżeństwo. Na mezalians jednak nie zgodziła się rodzina książęca. Do małżeństwa nie doszło. Książę poślubił pannę równą sobie stanem - księżniczkę brunszwicką Zofię Jadwigę. Zrozpaczona Sydonia opuszczając dwór książęcy, przepowiedziała rychły koniec panującego rodu. Wkrótce potem kolejni przedstawiciele Gryfitów umierali młodo lub bezdzietnie, co groziło wygaśnięciem dynastii. W otoczeniu dworu zaczęto szukać przyczyny takiego stanu rzeczy. Przypomniano wówczas „klątwę”, rzuconą ongiś przez młodą szlachciankę. Wyjaśnienie było proste - Sydonia jest czarownicą, przeklęła ród Gryfitów. Starszą już kobietę sprowadzono z domu dla niezamężnych szlachcianek w Marianowie (dawny klasztor) na zamek w Szczecinie. Rozpoczął się długi proces. Oskarżona początkowo wszystkiemu zaprzeczyła. Złamana jednak torturami stara, schorowana i zmaltretowana psychicznie kobieta przyznała się do czarów i praktyk tajemnych. Jako, że Borkówna była córką szlachecką, nie można było skazać jej na śmierć ogniową. Dlatego Sydonia została wpierw ścięta mieczem, a następnie martwe ciało „czarownicy” dla wypełnienia zwyczaju spalono na stosie. Stało się to 1 września 1620 r. pod murami Szczecina w pobliżu dzisiejszej Bramy Królewskiej. Stracenie nieszczęśliwej i hardej Sydonii nie powstrzymało jednak fatum ciążącego nad Gryfitami. W 1637 r. zmarł bezpotomnie ostatni z dynastii książęcej – Bogusław XIV, a Księstwo Zachodniopomorskie przestało istnieć.
Dusza Sydoni wróciła do rodzinnego Strzmiela i tam straszyła póki właścicielka pałacu w Strzmielu powiedziała: "Jestem do twoich usług, tylko nie strasz". Od tej chwili szuranie się uspokoiło.
Ducha sydoni można spotkać w rocznicę jej śmierci, w nocy wychodzi z pałacu i idzie do kościoła, a potem na stary cmentarz, gdzie pochowani zostali jej rodzice i tam się za nich modli.

|